radek kozak

Yehuda Amichai - W kącie prostym - cykl kwartyn (wybór)

1

W piaskach modlitwy mój ojciec widział ślady aniołów.
Zostawił dla mnie miejsce, lecz ja zawędrowałem gdzie indziej.
To dlatego jego twarz była jasna a moja spalona.
Jak stary kalendarz biurowy pokryty jestem miejscami i czasem.

2

Całuję rąbek mego przeznaczenia, jak ojciec zwykł całować
krawędź swego tałesu nim zawinąłem się w nim po uszy.
Nigdy nie zapomnę wolnych chmur lata, i gwiazd
migoczących zawsze poza potrzebą naszego stanowienia.

13

Pośród lata, pośród wypiaszczonej linii brzegowej serca.
W czasie szarych kamieni, na krawędzi zbocza miłości.
W głębi czarnych okrętów, pod żalem,
nieopodal stromego pragnienia, wewnątrz wiatru czasu.

18

Kierowca zapytał. Odpowiedzieliśmy: Do samego końca.
  Jego ramiona mówiły: No dobrze, jeśli tego właśnie chcecie
Zapłaciliśmy chłodnym spojrzeniem, skąpym "dzień dobry".
Nasze życia ostemplowano: “Do ostatniego przystanku: w jedną stronę”

24

Ukochana pisze komentarze na mój temat, jak rabini wyjaśniający Biblię.
Wiosna tłumaczy świat na wszystkie języki. Na stole
chleb wciąż coś przepowiada. Nasze słowa są czarujące i świeże.
Przeznaczenie pracuje w nas po godzinach — haruje jak tylko potrafi.

30

Uciekłem raz ale nie pamiętam od jakiego boga, od jakiego sprawdzianu.
Zatem pływam wewnątrz mego życia, jak Jonasz w ciemnej rybie,
nieruchomo.
A skoro jesteśmy oboje we wnętrznościach świata, zawarłem układ z moją
rybą:
Ja nigdy z niej nie wyjdę. Ona będzie mnie tolerować i nie będzie trawić.


34

Jak porozdzierane koszule których matka nie zdołała zreperować,
tak umarli rozrzuceni są po świecie. Tak jak oni,
nigdy już nie pokochamy, nie dowiemy się co wypłakują głosy
i jakie wiatry przejdą obok by powiedzieć Amen.

43

Dwie nadzieje stąd, na polu bitwy, miałem wizję pokoju.
Moja umęczona głowa musi maszerować, moje nogi muszą szybko śnić.
Poparzony człowiek rzekł: Jestem gorejącym krzewem który spłonął,
podejdź bliżej, zostaw buty na nogach. To jest właśnie to miejsce.

45

Młody żołnierz leży w swej wiośnie, odcięty od własnego imienia.
Jego ciało pączkuje i zakwita. Z arteri i żył
bełkocze krew, cicho i niezrozumiale.
Bóg gotuje ciało jagnięcia w bólu jego matki.

46

Odtąd zacznę żyć w kącie prostym, pomiędzy zmarłym
a żałobnikiem, będę czekał tam aż urośnie ciemność.
Kobieta siedzi ze mną, dziewczynka w swej ognistej chmurze
uniosła się w niebo; do mojego szeroko otwartego serca.
translated by: Radek Kozak