Yehuda Amichai - Sonet z podrózy
Eskortowały nas mewy. Od czasu do czasu
któraś z nich zlatywała na falę i osiadała
na niej jak gumowa kaczka w wannie
dalekich snów mojego dzieciństwa.
A potem zeszła mgła, ucichły wszystkie wiatry,
boja tańczyła a jej powolne dzwonienie poruszało
wspomnienia innego, zatartego już życia.
I wiedzieliśmy wtedy: jesteśmy w tym świecie.
I sam świat, z empatią, wyczuwał nas tutaj;
Bóg znów telefonował do ciebie i do mnie
z tą samą przemową, którą wygłaszał
patriarchom biblijnym — dziś niemal banalną
Nie odebraliśmy. Deszcz padał lekko
na ocean, jakby się właśnie marnował.
translated by: Radek Kozak