Charles Simic - The one to worry about
I failed miserably at imagining nothing.
Something always came to keep me company:
A small nameless bug crossing the table,
The memory of my mother, the ringing in my ear.
I was distracted and perplexed.
A hole is invariably a hole in something.
About seven this morning, a lone beggar
Waited for me with his small, sickly dog,
Whose eyes grew bigger on seeing me.
There goes, the eyes said, that nice man
To whom (appearances to the contrary)
Nothing in this whole wide world is sacred.
I was still a trifle upset entering the bakery
When an unknown woman stepped out
Of the back to wait on me dressed for a night
On the town in a low-cut, tight-fitting black dress.
Her face was solemn, her eyes averted,
While she placed a muffin in my hand,
As if all along she knew what I was thinking.
Charles Simic - Powód do zmartwień
Poległem całkowicie w wyobrażaniu sobie nicości.
Zawsze zjawiało się coś, by dotrzymać mi towarzystwa:
Mały bezimienny robak przemierzający stół,
Wspomnienie matki, dzwonienie w uchu.
Byłem rozkojarzony i zakłopotany.
Dziura nigdy nie jest dziurą w pustce.
Rano, koło siódmej, czekał na mnie
Samotny żebrak ze swą małą, chorowitą psiną,
Która na mój widok zrobiła wielkie oczy.
Oto idzie, powiedziały oczy, ten przemiły pan
Dla którego (wbrew wszelkim pozorom)
Nic na tym świecie nie jest święte.
Byłem wciąż lekko poirytowany wchodząc do piekarni
Gdy z zaplecza wyszła mnie obsłużyć nieznajoma kobieta
Ubrana, jak na wieczorne wyjście w miasto,
W obcisłą, czarną sukienkę z głębokim dekoltem.
Kiedy wkładała mi do ręki babeczkę
Jej twarz była poważna, wzrok urażony,
Jakby od początku wiedziała, co mi chodzi po głowie.
translated by: Radek Kozak