Charles Simic - Paradise Motel
Millions were dead; everybody was innocent.
I stayed in my room. The President
Spoke of war as of a magic love potion.
My eyes were opened in astonishment
In a mirror my face appeared to me
Like a twice-canceled postage stamp.
I lived well, but life was awful.
There were so many soldiers that day,
So many refugees crowding the roads.
Naturally they vanished
With a touch of the hand.
History licked the corners of its bloody mouth.
On the pay channel, a man and a woman
Were trading hungry kisses and tearing off
Each other's clothes while I looked on
With the sound off and the room dark
Except for the screen where the color
Had too much red in it, too much pink.
Charles Simic - Motel Paradise
Uśmiercono miliony; wszyscy byli niewinni.
Siedziałem w swoim pokoju. Prezydent
Opowiadał o wojnie jak o miłosnym eliksirze.
Przecierałem oczy ze zdumienia.
W lustrze moja twarz wyglądała
Jak podwójnie ostemplowany znaczek.
Żyłem dobrze, ale życie samo w sobie było straszne.
Niezliczone rzesze żołnierzy tamtego dnia,
Niezliczone tabuny uchodźców stłoczone na drogach.
Naturalnie wszyscy zniknęli
Jak za dotknięciem ręki.
Historia oblizała kąciki krwawych ust.
Na płatnym kanale mężczyzna i kobieta
Wymieniali łapczywie pocałunki, zdzierając
Nawzajem swoje ubrania, a ja patrzyłem,
Z wyłączonym głosem, w ciemnym pokoju,
Gdzie tylko światło z kolorowego ekranu,
Na którym zbyt wiele czerwieni, zbyt wiele różu.
translated by: Radek Kozak