Zakarpacie
Wszystko kurczy się na tej szerokości Zapada i nędznieje. Z pogasłych drzew Dobiega odgłos zatrzaśniętych Dni. Zdziczałe ptaki Krążą bez celu nad zrujnowanymi Chałupami — brak tu dla nich Sensownego łupu. Coś na Kształt życia trwa jeszcze Jakieś skrzepy W kadziach obumarłych Rzeczy — uparcie niezastygłe W nicość. Pochylony Rozcieram w dłoni suchy liść W tumanie atomów Myśl o reintrodukcji