radek kozak

Dla śpiącej

Znów stolica. Blady świt tłucze się
W ładowniach pustych minut, schodzi
Pijany na brzeg sennego blokowiska
Ślepnące łby ulic spijają w pośpiechu

Tłuste kikuty wolności; dachami, bezgłośnie
Ścieka truchło nocy. Dwa
Próchniejące wiązy, kotwiczące na skraju
Podwórza, wyklęte z krajobrazu

Jak wyrzut sumienia — stare
Dogmaty natury. Ktoś zaraz rozsunie
Po omacku zasłony, światło rozsadzi ludzi
I ich domy, teraz jednak, skupione podpala

Z wolna błonę twojej skóry. Jest 5:20, uchylone
Okno; jakiś dźwięk / cisza uśmiercona w locie
Miasto, jak bestia na majdanie twojego czoła —
Czeka, naprężone do skoku


Kijów, zima 2014