radek kozak

Mardin

                          Joannie


Wyciągasz rękę i prostując palec
Wskazujący jak puszczoną cięciwę
Mówisz prosto w ciszę:

/     Za tym pustym, pustynnym
      Płaskowyżem zaczyna się Syria    /

A kiedy schodzisz ze słońcem ze wzgórza
Patrzysz jak w dole, na przewieszonych
Od domu do domu sznurach, łopoczą
Białe flagi suszonych prześcieradeł
I koszul, ogarnia cię milczący niepokój

I gdy na moment przymykasz oczy
Dochodzi cię stłumiony śpiew muezina
I nie wiesz już, czy to wiatr znad równiny
Kołysał jasną bawełną, czy basowe fale
Napływających z oddali bomb